Dziś zaczynamy od ćwiczenia:
Usiądź wygodnie, zrelaksuj się i wyobraź sobie swoje dziecko za 20 lat. Co widzisz? Kim będzie Twoje dziecko jako dorosły? Czy chcesz, żeby było silne i niezależne? Czy chcesz, by umiało wyrazić swoje zdanie, swoje potrzeby? Czy może wolisz, żeby było posłuszne, ciche i niepewne?
A teraz pomyśl, jak często wierzysz, że będzie takie, jak w pierwszym opisie, ale w danym momencie oczekujesz od niego, że będzie takie jak w opisie nr 2? Pragniesz dziecka grzecznego i posłusznego teraz, gdy jesteś zmęczona, ale w przyszłości ma ono być asertywne i odpowiedzialne? Tak się nie da!
Grzeczne dziecko – co to znaczy?
Czy zdarza Ci się powiedzieć, że Twoje dziecko jest niegrzeczne? Zastanawiałaś się, co to słowo oznacza? Zazwyczaj tak nazywamy dziecko, które postępuje inaczej, niż byśmy sobie tego w danym momencie życzyli. Niegrzeczne dzieci spotykamy na placach zabaw, w sklepach jest ich cała masa, w przedszkolach również, co mnie osobiście bardzo przeraża. Nie lubię porównywania dzieci, a nazywanie ich określeniami i przyczepianie „etykiet” uważam za ogromne zagrożenie dla integralności psychiki dzieci. Łatwo taką etykietę przypiąć, bardzo ciężko się jej pozbyć.
Czy dorosłych również nazywamy „grzecznymi” i „niegrzecznymi”? Dlaczego nie?
Bardzo podoba mi się opis grzecznego dziecka, który znalazłam na pewnym blogu. Cytując autorkę: „To dziecko, które nie podpadnie – na urodzinach, spotkaniu towarzyskim, w kościele, w piaskownicy. Grzeczne dziecko potrafi zrekonstruować kulturowe normy. Grzeczne dziecko zbiera nagrody, laury, stoi na piedestale spojrzeń dorosłych. Grzeczne dziecko nie odmówi, podziękuje, przeprosi. Grzeczne dziecko nie krzyknie, nie beknie, nie pierdnie, nie pobrudzi się, nie marudzi. Taki ideał łechtający ego rodziców, babci, cioci, dziadka, etc.” (oryginalny artykuł tutaj).
Tak sobie wyobrażam grzeczne dziecko. Niestety, nie widzę tu już miejsca na asertywność, na odwagę do własnego zdania, na wyrażanie prawdziwych emocji, na sprzeciw, na proszenie o pomoc, na płacz i na spontaniczną radość.
Kto powiedział, że dziecko ma być grzeczne? Czy tego chcemy dla swoich dzieci, czy przypadkiem obawiamy się, że inni ludzie pomyślą, albo co gorsza powiedzą na głos, że nasze dziecko jest niegrzeczne? Lękamy się o swoją opinię. Obawiamy się, że nie umiemy naszego dziecka „wychować na ludzi”, że nie będzie potrafiło się „zachować”.
Jednym z największych zastrzeżeń jakie można mieć do popularnych obecnie metod parentingu jest położenie zbyt dużego nacisku na wyciąganie konsekwencji i karanie trudnych zachowań. Z kolei zbyt mała uwaga jest poświęcane temu, co robić aby ich uniknąć. Wyobraźcie sobie ilu problemów moglibyśmy uniknąć, gdybyśmy skupiali się na neutralizowaniu problemów w zarodku, zamiast reagować na nie dopiero w momencie kiedy już powstaną. Jeśli wykształcimy w sobie pewne modele zachowania, będziemy w stanie zapobiec przyszłym konfliktom.
Jeśli nie chcesz, by Twoje dziecko było podporządkowane, możesz wyluzować i ograniczyć zasady. Jeśli jednak z drugiej strony chcesz, by było „kulturalne”, serdeczne i empatyczne, mam na to kilka sprawdzonych rad. Poszukując rozwiązań pośrednich między domową dyktaturą a samopasem, znalazłam kilka sposobów na to, by uniknąć w przyszłości problemu „niegrzecznych dzieci”. To nasze wybory i nasza postawa dziś może zapobiec konfliktom i trudnym zachowaniom, przez które tak łatwo można przypiąć dziecku etykietę „niegrzecznego”.
Oto moje 6 wskazówek, jak zapobiegać trudnym sytuacjom:
1. zakładam różowe okulary
i patrzę na świat przez pryzmat dobrych chwil. Nie jest to łatwa ścieżka, ale zdecydowanie ścieżka najlepsza. Od naszej perspektywy i tego, jak widzimy rzeczy zależy naprawdę dużo. Im częściej będziemy dostrzegać i zwracać uwagę na dobre zachowania dzieci, tym częściej będą one występować. I nie chodzi mi tu zupełnie o chwalenie, a jedynie o podkreślenie, że miało miejsce coś dobrego, na przykład: „Krzysiu, zauważyłam, że podzieliłeś się z siostrą swoją zabawką i cierpliwie czekałeś na swoją kolej.” Jeśli maluszek zachowuje się w sposób, który nam się podoba, mówmy o tym. Dziecko to zapamięta. Zamiast patrzeć na wszystko krytycznym okiem oceniacza (kto tak ma?), spróbujmy wyszukać w sytuacjach to, co było dobre i pożądane. Nie ma nic złego w podkreślaniu dobrych zachowań, w domu, w sklepie, na placu zabaw. Wypatrujmy tych momentów.
Ćwiczenie 1:
szukaj tych dobrych momentów i zapisuj je w kajecie. Potem w chwili zwątpienia otwórz przeczytaj i dodaj sobie skrzydeł. Jesteście wspaniałą rodziną.
2. ” jestem cała dla Ciebie”
Przez co najmniej 2 godziny dziennie spędzam czas na dawaniu dziecku mojej niepodzielnej uwagi. Nazywam to „specjalnym czasem” albo „czasem mamy i córki”. W tym czasie cała moja uwaga skierowana jest na dziecko. Odkładam telefon, nie robię niczego dodatkowego, jestem cała dla córki, nawet jeśli jej propozycje zabaw są dla mnie mało atrakcyjne. Po prostu jestem z dzieckiem, uczestniczę w tym co je interesuje, komentuję to, co robi: nie oczekuję, nie proponuję, nie krytykuję i nie oceniam.
Ćwiczenie 2:
przeznacz np. 15 minut z każdej godziny spędzonej razem na „niepodzielną uwagę”. Dzieci pragną takiej uwagi i bezustannie będą podejmować działania mające na celu jej przyciągnięcie, czy to w postaci dobrych czy złych zachowań. Jeżeli sami z siebie będziemy poświęcali dziecku swoją uwagę, to zmniejszy się szansa, że będą o nią zabiegać w niewłaściwy sposób (krzykiem, rozrzucaniem zabawek, nękaniem rodzeństwa).
3. mówię o tym, co jest dobre
Są zdarzenia pozytywne i negatywne. Od ich stosunku zależy nasze samopoczucie oraz samopoczucie naszych dzieci. Dbam o to, by na każdą jedną kiepską interakcję (sprzeczka, złe samopoczucie, uwaga odnośnie niewłaściwego zachowania) przypadało 5 dobrych interakcji. Ponoć jest to idealna proporcja. Stawiam sobie cel aby zwiększać ilość pozytywnych interakcji. Jeżeli łapię się na tym, że stawiacie wymagania i krytykuję dziecko, albo po prostu za dużo jojczę, staram się to zrównoważyć poprzez jakąś pozytywną uwagę lub dowcip (interakcja werbalna) czy wesołą siłowankę – turlanie, zawijanie w naleśnika, berek, całusy, przytulasy itd. w zależności od wieku dziecka (interakcja niewerbalna).
ćwiczenie 3:
Sprawdź, ile razy dziennie jesteś w stanie rozbawić swoje dziecko. I postaraj się robić to jeszcze częściej.
4. daję Ci wybór
Według Marii Montessori dziecko ma prawo do wyboru, ponieważ posiada ono umiejętność podejmowania decyzji, wychodzących naprzeciw jego potrzebom. Nadmierna kontrola rodzica zakłócać tę zdolność do samoregulacji. Dziecko zmuszane do czegoś, szybko traci zainteresowanie tą czynnością. Gdy dajesz dziecku wybór, chętniej współpracuje z dorosłymi. Możliwość podjęcia decyzji powoduje, że dziecko staje się spontaniczne, otwarte i aktywne. Dzięki wyborom dziecko wie, że ma realny wpływ na rzeczywistość, wierzy w swoje możliwości, buduje poczucie własnej wartości i zaspokaja swoją dziecięcą potrzebę autonomii (kto jej nie ma?).
„Kiedy chcemy skłonić dzieci do czegoś, pozwólmy im zdecydować, jak chcą to zrobić, gdzie, kiedy i z kim” – Wychowanie bez kar i nagród, Alfie Kohn
Dawanie wyboru to szanowanie dziecka. Już niemowlęciu możemy dawać wybór, czy to przy wyborze zabawki czy koloru śpioszków. I choć może dziecko nie wybierze świadomie, zakodujemy w nim to, że my sami odnosimy się do niego z szacunkiem, z poszanowaniem jego prawa do wyboru. Każdy człowiek chce mieć kontrolę nad swoim otoczeniem i będzie stawiał opór, gdy mu tę kontrolę ograniczymy, Dzieci też chcą czuć, że mają kontrolę. Możliwość wyboru jest podstawowym elementem rozwoju samodyscypliny i współpracy z innymi.
ćwiczenie 4: w sytuacji kryzysowej postaraj się wybrać jedną z 3 strategii wyboru:
- Niedługo wychodzimy. Chcesz się ubrać, czy najpierw umyć zęby? (dziecko wybiera między dwoma możliwościami)
- Niedługo wychodzimy i chcemy zdążyć na autobus. Co możemy zrobić, żeby się nie spóźnić? (dziecko proponuje rozwiązanie problemu)
- Niedługo wychodzimy. Dasz mi znać, kiedy będziesz gotowy? Pomogę Ci się ubrać (bierzemy pod uwagę, że dziecko ma swoje plany!)
Dzieci nie są oczywiście w stanie podjąć każdego wyboru samodzielnie i często rodzice muszą wkraczać i podejmować odpowiedzialne decyzje, jednak samo danie szansy dziecku na dokonywanie wyboru będzie miało pozytywny wpływ i zmniejszy prawdopodobieństwo wystąpienia spięć i konfliktów.
5. nazywam swoje emocje
Nazywanie swoich emocji pomaga dzieciom w rozeznaniu się w tym, co czują w danym momencie. Dobrze jest, gdy same potrafimy nazwać swoje emocje i gdy nasze dziecko to słyszy. Jest to dla niego sygnał, że i ono może nauczyć się rozpoznawać i nazywać stany, w których się znajduje. Dobrze, gdy dopuszczamy do głosu wszystkie emocje, również te negatywne.
Małe dzieci nie myślą racjonalnie, a w swoich działaniach kierują się emocjami. Mózg dziecka nie ma wykształconych płatów czołowych, które odpowiadają za racjonale działania ( pedagogika Montessori mówi, że dorośli stajemy się właśnie w wieku 24 lat, to mniej więcej ten sam moment, gdy w naszym mózgu zaczynają działać płaty czołowe, odpowiedzialne za racjonalne myślenie. Maria Montessori była doskonałym obserwatorem, a jej obserwacje potwierdza współczesna nauka). Dziecko płacze, gdy czegoś potrzebuję, albo gdy jest zdenerwowane czy zdezorientowane. My same również mamy prawo do takich emocji, do smutku czy złości.
Gdy jestem zdenerwowana, mówię: „Jestem zdenerwowana, wiem, że pomaga mi spacer, więc chodźmy się przejść”. Dziecko nie jest w stanie samo wydedukować, że są czynności, które mogą mu pomóc w opanowaniu złości, dlatego warto zwracać na to uwagę w codziennym życiu. Gdy widzimy, że dziecko się złości, możemy zaproponować mu coś, co go uspokoi. Możemy spróbować narysować złość, pognieść kartkę papieru czy krzyknąć głośno, a nawet uderzyć w poduszkę. Jeśli pozwolimy na takie reakcje, dziecko będzie czuło się bezpiecznie, nie będzie w nim sprzeczności między ciężkimi emocjami a tym, jak może sobie z nimi poradzić. Jeśli interesuje Was temat emocji i sposobów, jak sobie z nimi radzić bez uszczerbku na delikatnej psychice dziecka, z całego serca polecam książkę Małgorzaty Musiał „Dobra relacja. Skrzynka z narzędziami dla współczesnej rodziny” (TUTAJ link do recenzji na portalu Dzieci są ważne).
ćwiczenie 5:
znajdź swój sposób na rozładowanie złości i stosuj go zawsze, gdy się wściekasz (śpiew, spacer, szklanka wody, uśmiech albo głupia mina do lustra, lub folia bąbelkowa).
6. Przytulam
„By przeżyć, trzeba nam czterech uścisków dziennie. By zachować zdrowie, trzeba ośmiu. By się rozwijać – dwunastu”.
ćwiczenie 6:
Tul bez opamiętania, póki możesz.
Rodzicom łatwo jest wpadać w stare modele rodzicielstwa opierającego się na reagowaniu na trudne zachowania dzieci, zwłaszcza w sytuacjach kiedy rodzice są zmęczeni i zestresowani. Jeżeli jednak zdecydujecie się na proaktywne działania zapobiegawcze, to cała Wasz rodzina będzie czerpała z tego korzyści. Na dłuższą metę Wasz wysiłek się opłaci.
Dzięki za ten artykuł!
Dziękuję, że mnie czytasz! Będę się starać z całego serca, wszak mamowe tematy są bliskie memu sercu:)
Bardzo wartościowe uwagi. Sama widzę po sobie, że żeby zadbać dobrze o dziecko należy zadbać dobrze o swoje wewnętrzne dziecko. Nie jest latwo, zwłaszcza gdy się ma, tak jak u mnie, dwójkę maluchów. Ale ciągle sobie przypominam że pomimo swoich upadków, warto ciągle się starać.
zdecydowanie warto się starać. Dzięki temu sami stajemy się coraz lepszymi ludźmi. A wewnętrzne dziecko powinno być ukochane i wypieszczone. Pracuję nad tym aktualnie:)